Doliny i lasy Szwajcarii cz. 10

Od takiej podpuszczki sernik ścina się nawet w słodkim mleku i stąd powstaje ser żółty, tłusty. Wyrób takich serów nie jest łatwym. Przy robocie trzeba pilnie zważać na mnóstwo na pozór nic nie znaczących szczegółów, od których jednak zależy smak i dobroć wyrabianego sera.

W czasie pogody życie pasterza, pomimo uciążliwej pracy, jest dość przyjemne; za to w razie niepogody położenie jego staje się nie do pozazdroszczenia. Burze w górach odznaczają się zwykle nieopisaną grozą i gwałtownością: błyskawice rozdzierają niebo, rozgłośne grzmoty góra podaje górze, wicher szaleje przeraźliwy. Jeżeli pasterz zawczasu nie zapędził bydła pod okap szałasu,

przerażone zwierzęta tracą całkiem przytomność i często same wpadają w przepaść. Wypadki takie przyczyniają gospodarstwu olbrzymie straty, gdyż bydło szwajcarskie jest bardzo kosztowne. Podczas niepogody pasterz karmi bydło sianem, którego niewielki zapas ma zawsze w szałasie. Gdy jednak słota przeciąga się, musi schodzić w doliny po nowe zapasy.

W połowie Września bydło wraca w doliny, a cała Wieś obchodzi wspólną ucztą i zabawą ten dzień świąteczny. Pasterz oddaje sery, bydło, i rachuje się z gromadą. Coraz częściej jednak dziś, zamiast najmować jednego pasterza, gospodarze porozumiewają się i zakładają wspólne folwarki, w których na maszynach wyrabiają sery, masło i zgęszczone mleko.