Doliny i lasy Szwajcarii cz. 9

Tak podąża on do chaty, czyli szałasu, który ma mu służyć za schronienie przez trzy letnie miesiące. Szałas taki, z francuska „szaletem“ zwany, jedną stroną do zbocza góry przytulony, składa się z obszernej sieni, do której pasterz zapędza bydło podczas skwaru i słoty. Za nią jest izba, przepełniona szkopkami, faskami, dzieżkami i innymi naczyniami, służącymi do zlewania nabiału. Olbrzymi komin zajmuje pół izby, a nad nim wisi kościół, w którym warzy się słynny ser. Duża prasa do odciskania serów zajmuje też pokaźne miejsce w izbie.

Krowy szwajcarskie, jak w ogóle górskie rasy bydła, dają mleko znacznie tłustsze, niż krowy nasze, karmione trawą z niskich łąk. Gdy u nas wyrabiają sery chude ze zsiadłego zbieranego mleka, to w Szwajcarii przyrządzają sery tłuste, znane w handlu pod nazwą szwajcarskich. Nie czekają oni, aż sernik w mleku zetnie się sam przez kwaśnienie, ale wiewają mleko – słodkie do kotła, gotują i potem kładą w nie podpuszczkę, to jest żołądek cielęcy, dobrze przemyty, posolony, zaprawiony korzeniami i tak przechowany.