Wycieczki w góry cz. 1

Coraz wyżej, wyżej i oto jesteśmy na wysokości siedmiu tysięcy stóp nad poziomem morza! Z ciemnych borów, z łąk śmiejących się wesołą zielonością, wpadamy w krainę surową i ponurą: śnieżne wierzchołki i głębokie przepaście — oto smutny obraz szczytów górskich.

Nic tu po ludziach słabych. delikatnych, lubiących ciepło i wygody; tacy zlękną się trudów, niewywczasów i w połowie drogi ustaną. Podróżnik, pragnący dostać się na wierzchołek góry, powinien być człowiekiem zdrowym, zahartowanym, silnym w nogach, wytrzymałym na zimno i niepogody, mogącym śmiało, bez zawrotu głowy, spojrzeć na dno przepaści. A i takiemu nawet wędrowcowi nie można samemu zapuszczać się w góry bez doświadczonego i doskonałe znającego drogę przewodnika.

Człowiek to odważny, śmiały, przywiązany do swych gór ojczystych, jak dziecko do matki. Z wielkim okutym kijem w ręku, obładowany siekierą, pękiem sznurów i torbą z zapasami żywności, przewodnik idzie przodem, wskazując drogę. Nieraz musi on zatrzymać się, a nawet zejść i podać rękę mniej zgrabnemu wędrowcowi. Często siekierą toruje drogę, lub uwiązanych do liny podróżnych przeciąga przez trudniejsze przejścia.